Po wejściu do szkoły od razu podbiegła do mnie Wiktoria - chodząca doskonałości. Jej długie i szczupłe nogi były podkreślone w jasno niebieskich rurkach. Nie narzekałam na swoje ciało, mama ciągle podkreśla, żebym przytyła ale ja czuję się dobrze w własnej skórze. Jednego czego mogłam zazdrości Wiktorii to jej piersi, jak na swój wiek miała je dosyć duże i zwracały uwagę wszystkich chłopaków w szkole. Ja nie miałam się czym pochwalić. Miała także długie ciemne włosy i śniadą karnację- jak dla mnie była doskonała. Moje rozmyślanie przerwał dzwonek na lekcję.
- Co teraz mamy?- zapytałam Wiktorii
- A jak myślisz, który przedmiot kocham ponad życie?- odpowiedziała markotnie
- Myślę, że to angielski.- roześmiałam się.
- Bardzo śmieszne- Wiktoria się oburzyła
- No chodź już, bo się spóźnimy. - pogoniłam ją i udaliśmy się w kierunku klasy.
Lekcję niemiłosiernie mi się dłużył, na każdej z nich myślałam tylko o dzisiejszym święcie, które spędze z rodzicami. Wybiegłam z szkoły myśląc, że tata już na pewno na mnie czeka. Nie zastałam jednak naszego samochodu na parkingu szkolnym, więc usiadłam na ławce pewna, iż zaraz się pojawi. Po pewnym czasie Wiktoria wyszła z szkoły i podeszła do mnie.
- Ana, chcesz jechać z nami? Mama dzisiaj po mnie przyjeżdża i wybieramy się na zakupy. Jak chcesz to możemy Cię podrzucić? - zaproponowała
- Nie, dzięki tata z mamą mają dziś rocznice zaręczyn więc wybieramy się razem do restauracji. - odpowiedziałam podekscytowana.
- Życzę miłej zabawy. Do zobaczenia.
- Do jutra- odpowiedziałam i pożegnałam się z nią.
Upłynęło już sporo czasu, a taty jak nie było tak nie ma. Zaczęłam się zastanawiać co mogło spowodować to,iż jeszcze po mnie nie przyjechał. Z szkoły wszyscy już wyszli, więc stwierdziłam, że idę do domu. Po drodze myślałam, iż rodzice chcieli ten dzień spędzić razem, ale dlaczego nie zadzwonili. Idąc chodnikiem mijałam domy znajomych z szkoły, kościół, sklepy, a nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa więc byłam coraz to bardziej nerwowa. Kiedy weszłam do domu, zawołałam:
-Mamo! Tato! - lecz nikt nie odpowiedział
Poszłam do kuchni coś zjeść, bo po drodze, którą przeszłam zgłodniałam. Wyciągnęłam naleśniki i dżem, posmarowałam je i poszłam włączyć komputer. Przeglądałam internet dosyć długo, aż przerwał mi telefon, pobiegłam go odebrać
- Tak, słucham?
- Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do domu Anastazji Siwon?- zapytał poważny głos męski.
- Tak to ja, o co chodzi? - zapytałam
- Nazywam się Robert Doper, jestem policjantem i mam do Pani wielką prośbę.- odpowiedział
- Słucham?
- Hmm..., lepiej będzie jak Pani sama przyjedzie na komisariat, zaraz wyślemy po Panią samochód. Do widzenia.- powiedział szybko i odłożył słuchawkę.
- Do widzenia. - odpowiedziałam, ale już do sygnału z telefonu.
Szybko przebrałam się i byłam gotowa do wyjazdu, choć zastanawiałam się co mogło się wydarzyć, iż zaraz pojadę na komisariat. Jeszcze nie wiedziałam, że już niedługo będę żałować, iż tam pojechałam.
Podoba wam się?
Ciekawie :> czekam na nexta i może wkręc tu jakiegoś przystojniaka? :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam na mój drugi blog:
http://vamp-miss.blogspot.com/